2007/04/11

::so far away

-Halo? Dzień dobry, czy mogę prosić numer Piotrka?
-Piotrka?
-Tak, przecież na ten numer dzwoniłem, wczoraj, prawda?
-Yyyyyy. Nie?
-To pani nie jest żoną Piotrka?
-Jakiego Piotrka? (A w myśli: tak naprawdę jak nasz współlokator ma na nazwisko?? Czy ja z nim brałam jakiś ślub?)
-No, Piotrka.
-Pan dzwoni z Krakowa?
-Nie, z Gdańska.
-Przykro mi, nie jestem w stanie Panu pomóc. Nie znam żadnego Piotrka z Gdańska.
-Szkoda. A Pani ma taki miły głos. Naprawdę szkoda, że to tak daleko. Gdyby było odrobinę bliżej może bym przyjechał, jak w jakimś filmie romantycznym.
-Yhy. Miłego dnia panu życzę.


To mogło się zdarzyć tylko rano i tylko na kacu.
Jest środa. Weekend czas zacząć.

Na szczęście wczoraj okazało się, że jednak nie jestem żałosna. Jednak coś ze mnie wyrosło, coś pożytecznego.

Godzina siedemnasta: wyjście z pracy.
Siedemnasta piętnaście: Słodki Wentzl. Fantastyczne wieści.
Viva Italia! Przystojni mężczyźni, drogie samochody, słodkie i kolorowe drinki z parasolkami. Uaaaaa!
Osiemnasta: dom, dom, dom.

-Iza, idziemy na rower? Bo się zastanawiam, czy zmywać ten cudowny khol Guerlaina? To jest w końcu limitowana edycja!
(Żaden dzień nie może być stratą makijażu!)

Wpada Andzia. Piotrek wraca z domu.

-Gdzieeeeś ty był?!?! Gdzieś się podziewał?!
-Aaaaa. Nie pytajcie. Jutro jadę służbowo na Słowację.

Cudowny współlokator. Wpada, wypada, przykręca, wierci, przywozi ciasto. Korzystnie.

-Idę (tutaj następuje mrugnięcie!).
-Gdzie?
(Kolejne mrugnięcie.)
-Aaaaaaa. Do Galerii. Muszę (mrugnięcie) zanieść... yyyy.... klucze.

No to rower?

Bzium, bzium, bzium. Kierunek: Wisłostrada. Iza, pamiętaj, nalezy pomachać Panu Smokowi. Przejedziemy tamtędy jeszcze ilka razy, to może przestanie na nas zionąć ogniem piekielnym.





Dobra, czasu wybrak, najważniejsze:

MMŻ JEST GEJEM.
Taka to informacja do mnie wczoraj dotarła. Z tej okazji radośnie się spiłam z moją najlepszą przyjaciółką (pięeeetnaście lat minęło, jak jeden dzień!!!), krzycząc na całe Kolory:

MÓÓÓÓJ CHŁOOOOOPAK JEST GEEEEEJEM!

Korzystnie, podobała mi się mina tych Auustralijczyków- i Księga Skarg i Zażaleń. Nigdy więcej pijaństwa na rowerze. W zeskakiwaniu z roweru zdecydowanie jestem Mistrzunio.


c.d.n.

Brak komentarzy: