2007/04/02

::bar bizon

Yyyyyyy...

Tego nie da się opisać w żaden ze znanych mi sposobów.
Wszystko zaczeło się niewinnie, trochę ponad tydzień temu. Oczywiscie- wyjściem na jedno piwo. Na jedno, do Pauzy.

(Swoją drogą, zajrzyjcie na www.pauza.pl, zakładka galeria.)

-Iza. Ja dzis nie wracam do domu.
-Ja też nie. Płaszcze na wieszak?
-Koniecznie.

Kiepskie miejsce w kącie tak naprawdę jest kiepskei tylko z nazwy. Iza właśnie tam poderwała japońca.

-Ej, japońca jeszcze nie było, nie?
-Nie, japońca nie. Ani Niemca. Ani indianina.
-Nie odezwę się do ciebie do końca życia, jak tylko znajdziesz sobie Indianina.

Japoniec odpadł w przedbiegach. Podobno koszmarnie smierdział. Wyjątkowo jestem w stanie w to uwierzyć, zważywszy na ilość kosmetyków do stylizacji włosów, jakiej najwidoczniej używał.

I- nagle- są!
Trzech- czyli jest z czego wybierać. Trzech przystojnych. W odpowiednim wieku. Radośnie spitych. To zbyt piękne, żeby mogło być prawdziwe.

Pół piwa. Olgierdzik macha radośnie.
Po chwili siedzimy przy zaimprowizowanym stoliku.

-To jak masz na imię?
-Nie powiem ci, będziesz się śmiała.
-ERNEST?!?!
-Dlaczego Ernest?
-Hm. Już to kiedyś przerabiałam.
-Aham. Nie, nie jestem Ernest. Gorzej.
-Gorzej?!
-Yhy. Rodzice dali mi to imię dla żartu. Olgierd, miło mi.
-Jeny! Ładne mi tam żarty!

Dobra, pakujemy się do taksówki. Raz, raz! I udawać, że jest nas mniej, niż pięcioro!

Niestety, nie udało się zmylić taksówkarza. Pojechalismy dwoma. Ja, Adam, Piotruś. Iza i Olgierdzik.

Było fajnie. Faaaajnie.

-Gdzie jest mój projekt? Mój projekt?! Zgubiłem projekt???
-Śpij, Olgi. Projekt też śpi.
-Zaopiekowałaś się projektem?
-Tak.
-A gdzie są klucze z pracowni? Jenyyyy! Wstajemy! Zgubiłem klucze z pracowni!
-Ejjjj, śpij, OLGIEEEERD! Mam też klucze z pracowni. Mam twój cholerny komputer. Śpiiiiiiij!

I rano:
-Wstawaj! Iza! WSTAWAJJJJJ! Dzwoni pani Maria!!!
-Spierdalaj.
-Aha.

-Ona tak do ciebie mówi?
-Mhm, pieszczotliwie.

-Izaaaaa, pani Maria dzwoni na twój prywatny! Jest po dziewiątej! Wstawaj!!!!!
-Spieeerdalaj. Daj mi w koncu spokój! Śppppię.

-O, cześć Olgierdzik.
-Moja głoooowa. Widziałaś gdzieś mój projekt?!
-Wiesz, w ciągu kilku ostatnich widziałam go conajmniej kilkanaście razy. Potrafiłabym go chyba narysować z pamięci.
-Dobrze. Chcesz herbaty?


Nigdy więcej architektów.
Iza, resztę powinnaś napisać ty. Umowa stoi?






Brak komentarzy: