2007/01/26

***hello girl hello boy

jestem rozgoryczona

zajrzalo tu 171 osob

i żadna, ale to ani jedna, nawet mój faworyt wpisujący w google NADZY MĘŻCZYŹNI nie zostawili komentarza,

co więcej osoba wpisująca w google NADZY MĘŻCZYŹNI ma obiecaną nagrodę

i nic... telefon milczy, na skrzynkę mailowa przychodzą tylko bilety do Londynu, listonosz omija nasz dom szerokim łukiem...

to ja się pytam, kto tu zagląda?? że nawet nam czesc nie moze powiedziec

fe

wstyd

2007/01/25

::wake in woodrose

GRATULACJE!

Gratulacje dla Mq!
Setna osoba w Las-Vegas!

Nie smiem nawet pytac, kto będzie tysięcznym gosciem?

Zapraszamy na Pomorską po odbiór nagrody.



Gratulacje dla Izz.
I cieszę się, że już jestes z nami.
Bo stęskniłam się za tobą przez te pięć dni.


Gratulacje dla mnie za JEDNO piwo.
Ekhm.

No i trzymajcie kciuki.




9 luty, Warszawa. Brrrrrr.

2007/01/24

***dreams

































***upper intermediate

Weekend się skończył...

człowiek czasami tęskni za bardzo osobliwymi rzeczami
i za tymi osobliwymi tęskni się najbardziej

Kto np. zechciałby obudzić mnie (niestety nie tylko mnie, perdono Anett) w nocy pokrzykiwaniem -shut up You fucking stupid dick, ill kill You if You dont stop... -do Ryszarda, no kto?

tańczyc tańce wojenne znanych nowozelandzich rugbystów na srodku rynku i całkiem poważnie pokrzykiwać -sama tego chciałas, teraz bede musiał Cię zjesc!

cierpliwie uczyć mnie języka szekspira na wiele mówiacych przykładach:
"it is not a fuck-friend, it's a fuck-buddy"
"stick and stones wont break my bones, but rugby will"

(Panie Małusecki -wybacz Pan i zrozum Pan)

Wmawiać mi w bojowym nastroju, ze:
- herbata z mlekiem jest dobra,
- w Kanadzie tez jest fajnie,
- strzelanie do possumów, królików i jeleni jest dobrym sposobem na spedzanie wolnego czasu,
- tamten kierowca taxi krzywo patrzal i powinien umrzec,

Anett problem w tym, ze wszystkie z tych sytuacji zostana powtorzone w przyszlym tyg. tylko w wersji polskiej jezykowej i kulturowej,
kup herbatę,
chleb miłosci,
popros Ryszarda o spokój,
dieta niente,
udawajmy, ze obecnosc jedzenia w domu nas nie dziwi,

Weekendowe rankowanie czas zacząć!!!

2007/01/20

::cut&paste

Aaaa!
I pozdrowienia dla osoby, która wpadła do Las-Vegas wpisując w google hasło- NADZY MĘZCZYŹNI.

Dla Pana/Pani przewidujemy nagrodę specjalną!

::play&win

UWAGA UWAGA!

W związku z nadspodziewaną iloscią odwiedzin w Las-Vegas, ekipa hacjendy na Pomorskiej postanowiła przyznać specjalną nagrodę osobie, która zrobi Print Screen z wizyty z numerem 100.

Nagroda niespodzianka do odebrania po wysłaniu maila na mój adres.

Skontaktujemy się wyłącznie ze zwycięzcą. Ostrzegam, wszelkie machlojki zostaną wychwycone. Kala, nawet nie mysl o podróbkach graficznych!

Rozstrzygnięcie konkursu na łamach Las-Vegas już niedługo!








By the way, to chyba juz schyłek popularnosci tego bloga.
Wygląda na to, że spotkamy się wkrótce na Leaving-Las-Vegas.

Koniec z hulaszczym trybem zycia.



Sim. :*

2007/01/19

***dangerous games

Wszystkim zainteresowanym oznajmiam:

POSIADAMY SWIATLO W TOALECIE

a tym ktorym wydaje sie to rzecza normalna radze zobaczyc instalacje elektryczna na Pomorskiej i sprobowac zrozumiec ten cud techniki,


swiatlo zamontowala Ann we wlasnej osobie przy swietle znicza trzymanego przeze mnie....

Niestety nie chciala poprzestac na toalecie..i tu zaczal sie problem...

Anett z radoscia napoczela bieganie po calym domu, wykrecanie kontaktow, lamp, podcinanie kabli nozycami pokrzykujac przy tym :

spoko spoko, przeciez srubokret i nozyce sa izolowane...

5 minut pozniej:

- jest prad! widzialam prad, znaczy sie, ze dziala!

hmm....Anett widziala prad, znaczy sie, ze zrobila spiecie, stoi na drabinie i cieszy sie z tego... niestety w Las Vegas Mieszkano najprostsze ostrzezenia nigdy nie dawaly nam do myslenia

(wspomne tu sytuacje kiedy Rysiek pil z wielkiego dzbana nasza cherbate tez nas to cieszylo dopoki nie wyladowala na scianie, podlodze i moim lozku)


trwalam wiec w zadumie nad umiejetnosciami technicznymi mojej cudownej wspollokatorki kiedy wyrwal mnie z niej

huk

blysk

ciemnosc

wrzask

trzask

i swad palonego ciala


Jako, ze Ann w tym czasie sterczac na drabinie z wywalonym jezorem, w jednej rece z nozycami, drugiej srubokretem oraz tasma izolacyjna przyczepiona do ucha probowala przyszpilic lampe sufitowa z boku na scianie pomyslalam, ze jej zywot dobiegl konca


udalo mi sie w koncu w ciemnosciach dostrzec zarys jej postaci, dalej na drabinie, ale juz troche jakby stracila rezon....


na szczescie 30 sekund pozniej przyszedl sasiad i zabral nam drabine i przy okazji wiertarke, chyba na wszelki wypadek.... bo kto wie co jeszcze bysamy naprawily....


nie martwice sie, Anett ze spalonymi wasami ma sie juz dobrze, podobno za 3 dni ma jej wrocic sluch, a skore na nosie przeszczepia jej z plecow

2007/01/16

Lemon Jelly - '75 Stay With You (Live)

::for the rest of my life

2007/01/15

::hot ride

Nie znoszę Bytomia, ale mam fantastycznych przyjaciół.
Zaglądacie czasami do Wonderlandu? Do Ozz?
Do mnie jeszcze sprzed Las-Vegas?

Ja czasami zaglądam. Zaglądam jak do ukochanego pamiętnika.
Wspominam nas wszystkich- sprzed roku. W Bytomiu.

Nas, Kala i Mm, z imprezy z policjantami.
Z imprezy Gigolo Records w Dekadencji.
Z Stereo Total.

Nas z tańców w Platformie, która już nie jest taka sama. Z Platformy, która już nie jest nasza.
Wspominam mnie, jako dziewczynę Mojego Ulubionego DJ`a.
I zaglądam czasami do Everlandu, bo dalej mam tam po drodze.

Zawsze się cieszę, kiedy spotykam MQ, bo jest to Męzczyzna Idealny. Kenzo pour homme. Wiecznie niewyspany.

Denerwuję, na mysl o Kurze od Dolce & Gabbana.
I Kura doskonale wie, dlaczego. Prawda, Dejv?

aFu- ty sam wiesz!





Bye, bye, Bytomland!

::hometown

Teraz mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnoscią.
Nie znoszę Bytomia. Nie znoszę.

Tyle się tu zmieniło.
Wszyscy się zmienili.



Mamita i Młody. Kala.
Tylko dla was warto tu przyjeżdzać.




Wygląda na to, że nieprędko znów zasnę w pokoju w kolorze khaki.

::for the rest of my life

http://www.youtube.com/watch?v=jgjFq207WeI

`76 aka stay with you.

::ip

daniel_sweden 16:01:44a o co chodzi?
Ja 16:01:48o adres IP
Ja 16:02:01musze sie wlamac do czyjegos komputera :D
Ja 16:02:03hehehehehhehehe
daniel_sweden 16:02:06
a jak sama sprawdzilas?
Ja 16:02:11przez gg
daniel_sweden 16:02:12 aha
Ja 16:02:18ale nie jestem pewna czy to prawidlowy adres
daniel_sweden 16:02:19
no to spoko
daniel_sweden 16:02:37 Adres: Comarch S.A.
Ja 16:02:44 o kurde
Ja 16:02:48 shiiiiiiit
Ja 16:02:54ide do wiezienia :)
daniel_sweden 16:03:09moge zrobic wizyte?
Ja 16:03:16hehe
Ja 16:03:17ba!
Ja 16:03:20siur
daniel_sweden 16:03:37
pelno kobiet tam
daniel_sweden 16:03:45

heaps means alot and hips is something different.I love You.

I never really knew that she could dance like this

She makes a man wants to speak Spanish

Como se llama, bonita, mi casa, su casa

Shakira, Shakira

Oh boy, I can see your body moving
Half animal, half man
I don't, don't really know what I'm doing
But you seem to have a plan
My will and self restraint
Have come to fail now, fail now
See, I am doing what I can, but I can't so you know
That's a bit too hard to explain

Baila en la calle de noche
Baila en la calle de día

Baila en la calle de noche
Baila en la calle de día

She's so sexy every man's fantasy a refugee like me back with the Fugees from a 3rd world country
I go back like when 'pac carried crates for Humpty Humpty
I need a whole club dizzy
Why the CIA wanna watch us?
Colombians and Haitians
I ain't guilty, it's a musical transaction
No more do we snatch ropes
Refugees run the seas 'cause we own our own boats

I'm on tonight, my hips don't lie
And I'm starting to feel you boy
Come on let's go, real slow
Baby, like this is perfecto



Chciałybyśmy z Anett prosić Króla Szwecji jego Wysokość (Wyskokowość?) Karola XVI Gustawa o nagrodę Nobla w dziedzinie literatury dla Pani Szakiry i Łajklafa Żą


Senkju




 

::getting pregnant

-Mama, co u Moniki?
-No, urodziła juz.
-Córka, nie?
-Nie. Niespodzianka. No, chyba, ze jej dziecko podmienili.

2007/01/14

::just one wish

Herbert Zbigniew, Ballada o starych kawalerach.

Golą się brzytwą. Potem długo szukają spinki pod komodę.
Starannie więc krawat i uśmiechają się do lustra.
Bo teraz to jest łagodny jedwab, a wtedy za pierwszej miłości był sznur.
No cóż, wszystko mija. Przeżyło się to i owo.
Wystygł człowiek.Szelki wiszą z tylu.
Gdyby były dzieci, biegałyby za tymi szelkami.- "Rachelo, kiedy Pan..."
to zawsze przy nakładaniu kamizelki.
Nieodzowne.

::briliant

Szalony eks.
Jeden z moich ulubionych.

Dominik. Ten od make your next move your best move- choose me.

I szalona impreza.
Taka, jakich nie ma w Krakowie.
Bo nie ma tego zestawu ludzi.

Balon za kierownicą, Leszek z przodu. Ja, Marek, Dominik. John B. Bardzo głosno. Bardzo, bardzo głosno.


Dlaczego nazwałam Donminika Szalonym Eks?
Bo tylko on potrafi niechcąco położyć imprezę.

Martini z wódką.
Ann i Dominik pod scianą, przy konsoli.
I nagle- pstryk! łubudubu!

Nie ma swiatła. Nie ma muzyki.

-Spierdalamy.
-Co?
-Wtyczka. Wyciągnąłem wtyczkę z kontaktu.

Omal nie umarłam ze smiechu.




sms od: Domino
12.01.07 16:34
Jou, jeszcze nie wiem. Dam ci znać.

sms od: Domino
12.01.07, 20:00
Pac, ja strzelam z dupy i zalegam u nas na terenach. Moze jutro się spikniemy. Be well.

2007/01/13

::one more time

Pod adresem http://las-vegas-mieszkano.blogspot.com/2006/12/happy-christmas.html znajduje się zaległy post swiąteczny.

Lepszy rydz niż nic.
Prawda?

::all together

Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:15)kurde czytam to las vegas
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:15)ty muuuuuuuusisz kiedy ksioazke npisac
Ja (12-01-2007 20:15)hehehhehe
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:15)nie ma bata
Ja (12-01-2007 20:15)no byly juz takie propozycje
Ja (12-01-2007 20:15)" src="file:///C:/Program%20Files/Gadu-Gadu/emots/2/chytry.gif" align=absBottom border=0>
Ja (12-01-2007 20:15)ale wiesz
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:15)myslalem szczerze ze to nudne bedzie
Ja (12-01-2007 20:15)sporo osob zaczyna to traktowac serio
Ja (12-01-2007 20:15)co nudne?
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)no las vegas bo zapowiadalo sie nudno
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)ale widac w tym inny styl
Ja (12-01-2007 20:16)hehe
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)przedewszystkim podejscia do zycia
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)zajebiscie mi sie to czyta w pracy
Ja (12-01-2007 20:16)hehe
Ja (12-01-2007 20:16)i iza sie tez rozkreca
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)noooooooo
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)wlasnie
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)super wam idzie
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)izzz
Dawid_Dekadencja (12-01-2007 20:16)sie wkreca na maxa

::fight club
















::flashlights


::one more wish

Sms- zagadka.

Thank you for your kind words (what I could decipher of them anyway).

Wyrwane z kontekstu. Koszmarnie wyrwane z kontekstu.

Kind words?
Bo angielski nie jest moim ojczystym językiem.
Bo nie umiem wytłumaczyć, co tak naprawdę oznacza bizon. Mieć bizona. Bizonować. Bizoning.
Bo nie ma słowa, które mogłabym użyć jako zastępczego.

-Bo pewnie nie zwróciłabys na mnie uwagi, gdybym nie mówił po angielsku.
-Zwróciłam na ciebie uwagę jeszcze zanim się w ogóle odezwałes.

Nie da się ukryć. Mężczyzna Mojego Życia ma kompleksy.
Denerwuje się, że jestem w Bytomiu i że jestem tu sama.

Jest idealnie w moim typie. No, moze mógłby urosnąć jeszcze z 10 cm.
Zawsze miałam pecha do niskich.

::stay with you

Bizonki Bytomskie.
Telefony.
San Francisco.

I- mój faworyt:

-Oooo Aneta!
-Faja! Czołem!
-Nie wiedziałem, że jestes w ciąży?!
-Hm? Bo nie jestem.

(Chwila zastanowienia.)
-Wyglądam, jakbym była w ciąży? Że niby mam brzuszek?
-Nie, nie, absolutnie. Ale ta sukienka... i masz takie miękkie paputki!



Wyprowadzam się do Zjednoczonych Emiratów Arabskich.
Bo tam będę mogła chodzić w mojej ciążowej sukience- szlafroku.
I miękkich paputkach.

Z najbardziej kiczowatymi paznokciami z dżetami, jakie kiedykolwiek miałam.




Jak wam się podoba piosenka w mailu?
Dzisiaj naprawdę nie mogę zasnąć.

2007/01/12

::Bytom city







Nigdzie indziej.

Nie znajdziesz.



::more or less?

Jeśli budze się rano w cudzym łóżku, w cudzym pokoju- to mam dziewięćdziesiat dziewięć procent pewności, że pokój jest koloru brzoskwiniowego a obok mnie nie ma nikogo, bo Iza już dawno wyszła do pracy.

Jeśli jakiś mężczyzna pyta, czy mam ochotę na kawę i podaje mi ją do łóżka, zasypuje komplementami i przynosi do pracy same pyszności- to jest to na pewno Mikołaj.

Ale co, jeśli pierwszą rzeczą, jaką widzę po przebudzeniu, jest Słownik idiomów angielskich, z zaznaczoną stroną about love?

I jeśli moja przyjaciółka już od pięciu tygodni wyciąga mnie na poszukiwania sukni ślubnej, notorycznie używając przy tym słów: bride, groom, church?
Notorycznie używając przy tym angielskich słów?

I zerkając w folder z otrzymanymi smsami w telefonie czytam: Please let me know about our wycieczka?

Iza- od dziś powtarzamy idiomy. Żebym nie musiała pokrzykiwać to make ends meet! przez cały wieczór, na zmianę z raining cats and dogs- bo to są moje ulubione z czasów Dick-Nose-Teacher.

Swoją drogą, jeśli moje San Francisco pracuje w szkole językowej to może czas się zapisać np. na turecki? serbski? chiński? Poszerzyć trochę horyzonty?
Przypominam- zakład trwa!

be, get (a bit) above oneself
of one`s own accord
call (someone) to account
within an ace of
get (somenthing) across
an act of God - w naszej sytuacji bardzo przydatne. Bo przy sporym pechu można np. trafić na Żyda i przez pół drogi buczeć: -How to say Droga Krzyżowa in english?

action stations

Ale, ale, Kala!
Uwielbiam nasze późnonocne pogaduchy, zawsze na tym samym skrzyżowaniu.
I uwielbiam ciebie, zwłaszcza za hasło-
Bo u ciebie jest jak z króliczkiem. Tylko żeby gonić.
Gonić.
I to skrzyżowanie, na którym przechodzę przez Aleje zawsze na czerwonym. Czasem mówię przy tym- oby mnie przejechało, i mam nadzieję, że napiszą o tym w angielskich gazetach.
Czasami- czekaj, oddzwonię, mam kogoś na drugiej linii.
Najczęściej śmieję się w kułak i buczę, jaka to ja jestem niewyspana.
A ty zadajesz mi wtedy pytanie, na które nie umiem ci odpowiedzieć- kiedy tak naprawdę ja się wysypiam?

Lepiej szykuj się na jutro.
Wiesz, garsonka, buty na korkowych koturnach, rajstopy (rajtuzy!) we wzorki.
Albo nie, ten strój zostaw sobie na później. Na pojutrze, na wypadek, gdyby San Francisco naprawdę chciało zobaczyć Śląsk.

Garsonka, tapir na włosach, muszę poprosić Mamitę, żeby wystąpiła w podomce i z taką elektroniczną froterką do podłóg. I niech koniecznie ugotuje flaczki! I zrobi śledziki.
Myślisz, że spodoba mu się Dekadencja?

Bo ja bym go raczej zabrała na jakiś porządny densing.

Pamiętaj tylko, że San Francisco zbiera materiały do swojej najnowszej książki.
Jeździ po Europie i zapisuje informacje about our generation. Przepraszam, pierwotnie powiedział, że zbiera materiały o swojej generacji. Ale co, ja jestem jakaś gorsza? Tyko kilka lat młodsza, ale chyba raczej nie wpisuję się w konwencję przecietnej dwudziestotrzylatki, hm?
(Ciekawe, jakie materiały zebrał w Lizbonie?)

-Nie traktuj naszego mieszkania jako modelowego przykładu polskiego studenckiego mieszkania. To nie jest modelowy przykład ani polskiego, ani studenckiego, ani nawet mieszkania.
-Ale dlaczego wy sypiacie razem?


Prawda jest taka, że czasami sypiamy. W różnych kombinacjach. Ja + Iz, Iz + Miki, Miki + ja, ja + Iz. Bo, do diaska, czasami bywa u nas najzwyczajniej w świecie zimno.
I nikt nie bierze tego osobiście do siebie.

I tak czasami zastanawiamy się, siedząc wieczorem na jeżach- czy w ogóle ktokolwiek jeszcze traktuje nas serio?
Czy ktokolwiek traktuje Las-Vegas-Mieszkano serio?
Czy nas w ogóle kiedykolwiek dało się traktować serio?
I gdybym teraz napisała, że wychodzę za mąż za księcia Williama, ktokolwiek potraktowałby to serio?
A Iza, gdyby nagle postanowiła zostać dziewiątą żoną szejka Zjednoczonych Emiratów Arabskich, czy ktoś naprawdę by w to uwierzył?
Gdybyśmy zapisały się na korespondencyjny kurs starocerkiewnosłowiańskiego i postanowiły do końca życia mieszkać w lepiance ocieplanej liściami bananowca? I rozmawiać ze sobą tylko na migi?
Albo gdybyśmy postanowiły wyruszyć na Wielką Wyprawę i przejść dookoła świata na kolanach?
Abstrakcja.
Jeże, różowa łazienka.
Rysiek, nasza ogromna choinka i międzynarodowe znajomości.
Nawet rachunki za telefon.
Kompletna abstrakcja.

an Adonis
the age of consent
airs and graces
up in the air
an angel of mercy
keep up apperances
an apple of discord
an apple-pie bed (!!!)
the long arm of the law
have been around
be awake to
have an axe to grind


Ok, Izonku, jak tylko wrócę od Mamity, przepytam cię ze słówek.
6 days left.


A teraz proszę potraktować mnie serio-
jak mu powiedzieć, że lepiej będzie, jeśli pozbiera materiały do swojej książki w Krakowie?

::heartbeats

Pisarz. Pisarz? Czy ja zwariowałam do reszty.
Nigdy więcej randek.
Na szczęście tym razem nie obiecywałam nikomu, że to tylko jedno piwo.
Bo w ogóle nie piłam piwa.

Na Pomorskiej jest koszmarnie. Schodzimy się do domu około osiemnastej.
Każdy z winem dla siebie.

-Chodźcie na jedno piwo.
-No ale przecież mamy trzy wina.
-To zostawimy wino na kiedy indziej.
-Zwariowałaś?!!


-Mamy trzy wina. To oznacza że wypijemy dziś jedno na głowę. Mam nadzieję, że na tym się skończy.
-Izz, przecież nie musimy wypić wszystkich trzech win.
-Ty musisz. Bo jako jedyna pijesz białe.

-Mikołaj, odseparuj się od mojego wina. Przynieś swoje. Widzisz, Aneta ma już otwarte.
-Bo ja lubię jak pooddycha trochę.

Straszne. I siedzimy z trzema otwartymi winami, wmasowując w twarz maseczkę z Dior Prestige. Bo podobno wspaniale dotlenia i usuwa oznaki zmęczenia.
Może czasami warto byłoby się wyspać?

I sms: -Może Pauza dzisiaj. Nie pewny jeszcze.

Nie, nie, nigdzie dzisiaj nie idziemy. Ale!
Bo ja zapomniałam napisać, od kogo ten sms.

Od Mężczyzny Mojego Życia. Tak, zupełnym przypadkiem. Przypadkiem, powtarzam.
Bo Mężczyzna Mojego Życia poderwał mnie w... PAUZIE.
Podszedł, przywitał się, łamaną polszczyzną zapytał, czy my się przypadkiem nie znamy.
-Tak, tak, znamy, pewnie. Oczywiście, że się znamy.

A ja go nie poznałam. I przez cały wieczór nawet się nie zorientowałam, że to właśnie on. Ten od Aqua di Gio, ten, przez którego miałam ciężką depresję kika ostatnich dni.
Sam się odnalazł. Jak twierdzi Iza, wyczerpałyśmy już cały zapas szczęścia, który był nam pisany.
Coś w tym musi być.

-Może przyjdę po ciebie po pracy? Pójdziemy na spacer.
-A skad ty wiesz, gdzie ja pracuję? (lekkie przerażenie)
-To ty mnie nie kojarzysz? A ja tak chciałem się do ciebie odezwać! I nawet pomyślałem, że przyjdę do ciebie jeszcze raz.


I wtedy mi się przypomniało.
Meżczyzna Mojego Życia nieźle tanczy. Sprawdziłam.
Mężczyzna Mojego Zycia jest święcie przekonany, że Iza bierze ślub z Jamie`m.
-Find a church. You`ll be beautyful bride.

Mężczyzna Mojego Życia pochodzi z San Francisco. I znalazł sposób na rozbawienie mnie w absolutnie każdej wystuacji. Wystarczy, że wypowie słowo WĄS- po polsku i po angielsku. Pękam ze śmiechu.

Przypominają mi się czasy liceum. Czasy, o których wczoraj próbowałam opowiedzieć po kilku kolejnych lampkach wina. O Dick-Nose-Teacher i Mr.Mauseckim, który ma chyba ze sto lat. I bransoletę z cennych kamieni sklejoną taśmą klejącą.

Mężczyzna Mojego Życia ma wszystkie płyty Thievery Corporation. I też uwielbia Tam, gdzie rosną poziomki.

(Hmmm? How to say poziomki in english? I dlaczego twierdzisz, ze są dzikie? Pewnie, czasami są dzikie. Ale można też kupić je w sprzedaży wysyłkowej, do ogródka.
W-i-l-d strawberries. Jestem straszna. )

I powiem jedno- tłumaczenie tytułów na angielski nie jest moją mocną stroną. Albo może to wina osoby, która te tytuły tłumaczyła z angielskiego na polski?
Rozmowy o szwedzkim kinie po angielsku. Z amerykańskim pisarzem. Koszmar.
sms: -Go to hell with your fuckin language. Mój faworyt.
Pewnie trochę dlatego pół wieczoru uczyłam go słowa KUFEL i POPIELNICZKA.

Dobra. Teraz najlepsze. Nie mogę już tego dłużej ukrywać.
Amerykański pisarz chce przyjechać ze mną na weekend do domu.
Do mojej Mamity.
I ja wcale nie żartuję.
Zobaczyć Śląsk. Kopalnie. Zabrze, Gliwice, Rudę Śląską.
Ewaaaaaakuaaacja!
Iza, wiem już, jak czułaś się, kiedy Jamie wyznał ci, że opowiedział swojej Mamicie o tobie.
Wiem zbyt dobrze.

Pewne rozmowy nie powinny mieć miejsca. Jak ta o wydawaniu pieniędzy.
-Ty pracujesz? Bo ja tego nie rozumiem.
-Oczywiście, że pracuję.
-I zarabiasz normalnie?
-Mhm, normalnie.
-To na co ty wydajesz pieniądze? Przecież ty nie masz żadnych mebli?
-A myślisz, że meble są mi niezbędne?
-Czasami się przydają.
-Kiedy ja nie mam bizona na meble. Na stałe związki. Na tego typu rzeczy. Uwielbiam mój hulaszczy tryb życia.
-Wicked. Wird.

No dobra.
Coś faktycznie musi być nie tak, skoro następnego dnia po randce wydaję w spożywczym prawie 20 złotych na sok, wodę mineralną i jeszcze jeden sok.
Po randce, zaznaczam.
(Kala, dzięki za gorącą linię telefoniczną PRZED. Bo pierwszy raz od dawien dawna się denerwowałam. -Karoliiiina! Ja nawet wyprostowałam włosy! Wierzysz? I ubrałam twoje kolczyki, nie zabijaj mnie! Ale że ja wyprostowałam włosy? Jeny, nie robiłam tego od stu lat!
-Cicho! Fisz właśnie odbiera Paszport Polityki!
-Aaaaa!
Kupię ci te piękne filiżanki Warhola. Koniecznie. Białą ze złotym aniołem. Ze złotym spodeczkiem. I ten ogromny talerz. Są cudowne.

2007/01/11

***Guano

I've got the snowboard under my feet
I can fly so high, I can fall so deep
But who do I see comin' up the track
A little green man with the snowboard on his back

He said: And now I'm flying like an angel to the sun
My feet are burning and I grab into another world

With the lord of the boards you'll come and get around
With the lord of the boards, go mad like a clown

I can stay behind him if I can
I wanna be a little more than an "also-ran"
Through every curve He's got me beat
And maybe it's time that I accept defeat

And now I'm flying like an angel to the sun
My feet are burning and I grab into another world

With the lord of the boards you'll come and get around
With the lord of the boards, go mad like a clown



 

***Kostka Rubika

Choć nie masz oczu
Bardziej błękitnych
Niż tamta miała
Tamta, co kiedyś
Dla żartu niebo
W strzępy porwała

Choć nie masz oczu
Chmurnych jak burza
Pod koniec lata
Ty - każdym latem
I każdą burzą
Mojego świata


Da się,
da się napisać coś romantycznego,
więc dlaczego:

-Kocham Cie stos.
-Go to hell with Your stupid language.
-jak był Droga Krzyżowa po angielsku...hmmm......do You know Droga Krzyżowa?
-rugby stars are huge, you will see one day, and then you will want phot with them
-holy shit girl, im all you need Plus extra
-zarabiasz dużo pieniedzy tak....?..........hmm......to dlaczego nie masz mebli?



If you think,
You can be somebody better,
Please believe,
There is no one waiting there,
All your faith is a shadow of their weakness,
All your pain is just another drop in the ocean of despair



Czemu ze wszystkich bizonów na świecie to Ty mnie wybrałeś?



 

2007/01/09

::phone calls

Romanse?
Romanse?

Zamiast pisać następnego posta, powinnam zeskanować billing za ten miesiąc.
Mój, Iz, Mikołaja.
Zapowiada się interesująco.

U.S.A.
Anglia.
Bytom.
Kraków.

I Iza w pokoju obok.





Wiecie, ile kosztuje sms do Stanów? I do Szwecji?
A dziesięć minut rozmowy z Anglią?

Pięknie.


Koszmar.

***A ty pilnuj moich snów

"A Ty pilnuj moich snów i przychodź kiedy chcesz

Te chwile z moich dni do jednej dłoni zbierz"

jedno wino

jedno wino na pomorskiej zawsze musi kończyć się tak samo,
słowo jedno, czy to w zestawieniu z piwem, czy z winem zawsze wróży tragedię,
kolejna noc bezsenna,
mnóstwo smsów do Anett śpiacej naburmuszonej w pokoju obok,
rozgrzana do czerwoności linia tel.
Kraków-London City,
Kraków-Bytom,
Kraków-Zjednoczone Emiraty Arabskie

awantura o godz 2-giej, ze czekam na telefon...
i po chwili sekunda otrzeźwienia, ze to miłe, ze nie chciał mnie budzić

wiadomość: powiedziałem o Tobie swojej mamie.....
i w tym przypadku senkju god za procenty we krwi



i oczwiście to co jest najcudowniejsze w poranku na Pomorskiej:
-czy ty mnie kochasz?
-a mnie?
-Kocham Cię nad życie miłością prawdziwą.
-Kto mnie mocniej Kocha?
-opisz jak bardzo mnie Kochasz.
-jak ogromna jest Twoja miłość.
-Koooocham waaasssss!!!
-Tiii Amoooooo



-napewno nie chcesz jeszcze jednego swetra tylko mniejszego?
-nie nie, naprawdę dziękuję Ci za troskę,
-a wiesz, w sumie ten jest dobry skoro i tak niedługo będziesz w ciąży


ile kosztuje one-way ticket do Zjednoczonych Emiratów Arabskich i dożywotnie ukrycie się w jakimś buszu?






 

::girls just wanna have fun



Ok, ok.
Zadzwonił.
Sprzątam w kuferku z makijażowymi bizonkami. Z maseczką na twarzy. Obok Mikołaj z jeszcze inną maseczką i z papierosem. Pijemy kawę i pokładamy się ze śmiechu. Słuchamy RMF Max (sic!) i podśpiewujemy najnowsze przeboje.
Nie wytrzymuję, kiedy puszczają nową wersję Satisfaction Rolling Stones`ów.
I nagle- telefon. Kompletnie nieznany mi numer.
-Cześć, supersinglu.
Mamma mia! Przełamujemy konwencję?
Uwierzycie, że powiedziałam, że weekend mam już zajęty?
-Dzisiaj jest poniedziałek a ty już masz plany na weekend?
-Mhm, już od weekendu wstecz.
-To kiedy powinienem zadzwonić, żeby umówić się na weekend za dwa tygodnie?
Powiedziałam, że oddzwonię. Swoją drogą, z niego też musi być niezły supersingiel, skoro nie może się ze mną spotkać w tym tygodniu.
-Wiesz, do piatku jestem koszmarnie zajęty, w przyszłym tygodniu pewnie będzie tak samo.
Kompletnie nie rozumiem.
No ale.
Sylwester wcale się nie skończył w Plasticu.
Najpierw szturmem uderzyliśmy na Prozak. No, już wtedy, kiedy się odnalazłam.
Iza, może ty opowiesz resztę?
W zestawie- Izz i ja, Milena i Supersurfer, Olek i ich koleżanki, no i Maślak (dobrze pamiętam?).
Tańczyliśmy w Kitschu do siódmej rano.
Pewnie tańczylibyśmy dłużej, gdyby powoli nie zaczęli zamykać.
Olek podbił podeścik i rurkę. Ja- najprawdziwszego Brazylijczyka. (Wybaczycie?!) Milena- cały czas podbijała Superserfera. Iza- noo, uszanowanko!
Było cudownie! Cu-do-wnie!



c.d.n.


:: :]


Co robi Radek? Konkurs smsowy.


***love and marriage, love and marriage




Kto zgadnie z jakiej wysokobudżetowej produkcji jest ta piosenka w tytule wygrywa i spłynie na niego splendor i chwała,

Mikołaj mówi, że wykręcenie się od ślubu jest rzeczą trudną i może skończyć się wyłowieniem mojego ciała z wisły, a kto powiedział że ja się chcę wykręcić???


before:



after:





2007/01/08

::we rock hard!

Las Vegas Mieszkano- reaktywacja.
Las Vegas Mieszkano po Sylwestrze.

Neverending party.
A wszystko zaczęło się jeszcze w starym roku. Od Potencjuszy.

Bo kto widział- żeby na tańce przychodzić w bluzie z napisem POTENCJA?
Biedne dziewczyny- my.
Biedna ja, bo każdej z osobna obiecałam litr wódki, jeśli poderwie jednego z Potencjuszy. (Korzystając z okazji- oswiadczam, że nie wchodzę już w żadne układy i zakłady dotyczące płci przeciwnej. Izzzz, słyszałaś? Nie wchodzę i koniec.)

No dobra, ale czy ktoś już sprawdzał, czy miejscowość o nazwie POTENZA naprawdę istnieje?
Do dziś zastanawiam się nad tym codziennie przed zaśnięciem.

I tak- niepotrzebnie zdradziłyśmy się z naszym włoskim. Niepotrzebnie zaczęłyśmy wznosić toasty- Zaaaa poteeeeencjęęęę! i niepotrzebnie Natalia powiedziała Potencjuszom, że owego wieczoru mam zamiar wypić 12 piw.

Potenjusz Mileny był zdecydowanie najlepszy.
Potencjusz Iz- replika Angelo, jeśli dobrze się rozumiemy.
Mój Potencjusz- wydawał się ćwierćinteligentem. Mówił do mnie po francjusku, kompletnie nie radził sobiez angielskim. Kiedy zadzwonił dzień później- okazało się, że jego angielski jest perfekcyjny. Nic z tego nie rozumiem.

Aaaaa, na imię miał Cziczio. No, takie zdrobienie od Francesco.

Potencjusz Natalii- mamma mia! Jeśli kiedykolwiek wyobrażałam sobie małego szarego złoczyńcę, mordercę- to a pewno miał on twarz tego Potencjusza.

Ostatni toast wypiliśmy około 6 rano, krzycząc:
AAAAA POOOOTENNNNCJAAAA!
Tak naprawdę nie wiadomo- czy my piliśmy za potencję czy za Potenzę?

Wiadomo, że moi goście wylegiwali się w łóźkach do południa, a ja już o 8 rano w świetnym humorze pojawiłam się w pracy. Wskoczyłam w fartuszek Make up artist i usiadłam przy stoliczku do manicure`u.

-Dużo brokatu na paznokcie poproszę i błagam, nie pytaj, co robiłam wczoraj wieczorem.

Angela umierała ze śmiechu.

Później popełniłam największy grzech makijażowy.

Namalowałam Odyseję Kosmiczną.

W tym miejscu pozdrawiam tę panią, mam nadzieję że makijaż trzymał się całą noc, bo nic więcej na jego temat nie mogę powiedzieć. Białe brokatowe trójkąty w okolicy oka, białe włosy, srebrna suienka, grubo nałożony na usta brokat. Biały brokat. Fajne, nie?
Aaaaa, i mocno opalona skóra, coś w okolicy rodzynki, bleeeeeee.

Przez następne kilka godzin przeżywałam kryzys twórczy, jeśli można to tak nazwać. Do czasu, aż zobaczyłam siostry Maciejewskie kompletujące strój Sylwestrowy na ostatnią chwilę.
Jakieś pół godziny później zobaczyłam Mężczyznę Mojego Życia. Stał samotnie przy kasie i rozglądał się, widocznie zagubiony. Podbiegłam najszybciej jak się dało, oczywiście.
Z romansu nici. Bo- po pierwsze- płacił za zapach, którego po prostu nie znoszę. Aqua di Gio. Po drugie- płacił amerykańską kartą kredytową.
Wpadłam w jeszcze większą depresję. Mhm. Pewnie łatwo wam wyobrazić sobie mnie w głębokiej depresji, bo Odyseja Kosmiczna, bo Absolutnie Idealny Meżczyzna? Łatwo?
-Buuuu, buuuu, buuuuuuuuuuu! I tak ładnie się do mnie uśmiechnął! (Coś w tym stylu, tylko trochę głośniej.)
Z pracy wyszłam mocno spóźniona.

Dotarliśmy do domu około czwartej, piątej. Zrobiła się kolejka do wanny.
Oczywiście ja wcisnęłam się jako pierwsza. Śmierdząca pizzą serową. Zmęczona, po JEDNEJ GODZINIE SNU. Krzycząca: -Ktoooooo zrooooobi mi drinka?

Radek wycisnał kilo cytryn. Łyżeczką.
Kala, dlaczego nie powiedziałaś swojemu chłopakowi że mamy wyciskarkę?

I tak zaczął się nasz Sylwester. Wódką z cytryną. Żubrówką z sokiem. Szampanem. Pizzą serową, sałatkami, śledziami.
Obcinaniem włosów i kręceniem ich na papiloty. Obcinaniem i prostowaniem.
PPięcioma dziewczynami w naszej różowej łazience, zdjęciami w wannie, krzykami:
-Ktooo widział moją superbieliznę?
-Kto mi posmaruje plecy samoopalaczem?
-Macie taśmę klejącą?
-Aaaaaa! Co ja mam na głowie! (to ja!)
-Wypuścić Rychona!
-Karolina odczep się od mojego drinka!
-Naprawdę nie macie kieliszków do wódki?

I makijaże. W tym roku królował Double Wear i brokaty z You&Eye.
Fryzury? W tej materii królowała Milena.
Stroje? Zupełna dowolność.

-Szybko, róbcie zdjecie Izonowi. Wygląda jak Paris Hiton!

W tramwaju śpiewaliśmy.
-Dziewiętnaście miał lat! Nazywał siebie Czikiczikiczikitaaaa!

Izonek zniesmaczony zerkał na nas spod byka.

Przyznaję, kompletnie przegapiłam północ. Wiem tylko, że rozmawiałam z Mamą przez telefon.
Przegapiłam też moment, kiedy Karolina i Radek wyszli- po angielsku.

To pewnie wtedy zrodziło się moje nowe postanowienie noworoczne. Bo gdybym rok temu o tej porze pisała bloga, pewnie możnaby na nim przeczytać, że w nadchodzącym roku postanawiam być szczęśliwym singlem. Rok temu hasło brzmiało- ROK BEZ CHŁOPAKA. Wyszło- czasami mniej, czasami bardziej. Ogólne założenie zostało zrealizowane. Założenie? Cel- osiągnięty.

Izonku, w ten sposób chciałam ci przekazać, jak bardzo jestem szczęśliwa z tobą, na Pomorskiej, z Mikołajem, z naszymi nieskrępowanymi wyprawami na jedno piwo.

Cel na ten rok? Postanowienie?
-Rok temu byłam tylko singlem. Czasy się zmieniają, człowiek ewoluuje.
Singiel zmienia się w supersingla.
W tym roku jestem supersinglem.

Tak oto zyskałam nowy przydomek i już, już myślałam o tym, jakby tu zmienić nazwę bloga na SUPERSINGLE.PL.

-Czym się różni supersingiel od singla?
(Przemilcze fakt o superbieliźnie- Kala, Izon? :))
-Zwykły singiel nie czeka na telefon. Supersingiel tym bardziej. Męski supersingiel dzwoni zawsze cztery dni po pierwszym spotkaniu. Czyta Playboya i stosuje się do jego porad. Damski supersingiel w odpowiedzi na jego telefon mówi: -Wiesz, ten weekend mam zajęty, możemy spotkać się w okolicy środy w przyszłym tygodniu. Zadzwoń, hmmm, może w poniedziałek wieczorem, to się dokładnie dogadamy. Oczywiście damski supersingiel czyta Cosmo, zawsze nosi jego miniwersję w torebce i w razie potrzeby szuka prawidłowego schematu zachowań wśrod artykułów w gazecie.

Męski supersingiel zapomina zadzwonić.
Damski supersingiel edytuje sobie jego numer telefonu. Zapisuje jako: DYSKRECJA! NIE ODBIERAJ!

(Czwartek. Leżę półnaga w gabinecie Kanebo. Masaż kolan, umieram ze śmiechu. Dzwoni telefon. Zastrzeżony. Myślałam że Mama. -Karola, mogę odebrać?
-Cześć, supersinglu. Jak się czujesz po Supersylwestrze?
Zawał. Zawał na miejscu.
-Cześć. Całkiem, całkiem.
-Wiem, ze supersingle wolą chodzić do kina samemu. Ale może zrobisz wyjątek i pójdziemy na Marię Antoninę?
(Ja mówiłam coś takiego?)
-Wiesz, nie mogę teraz rozmawiac. Wyślij mi smsem twój numer telefonu to oddzwonię. Wstępnie możemy się umówić na przyszły tydzień, bo ten weekend już mam zajęty.
(Ha! Supersingiel!)
-Ok, rozumiem. Miłego dnia.

I nie zadzwonił już więcej. Przypomina mi się About a Boy: -Single Parents Alone Together!




c.d.n.

w końcu to 7 dniowy sylwester :)