2007/01/09

::girls just wanna have fun



Ok, ok.
Zadzwonił.
Sprzątam w kuferku z makijażowymi bizonkami. Z maseczką na twarzy. Obok Mikołaj z jeszcze inną maseczką i z papierosem. Pijemy kawę i pokładamy się ze śmiechu. Słuchamy RMF Max (sic!) i podśpiewujemy najnowsze przeboje.
Nie wytrzymuję, kiedy puszczają nową wersję Satisfaction Rolling Stones`ów.
I nagle- telefon. Kompletnie nieznany mi numer.
-Cześć, supersinglu.
Mamma mia! Przełamujemy konwencję?
Uwierzycie, że powiedziałam, że weekend mam już zajęty?
-Dzisiaj jest poniedziałek a ty już masz plany na weekend?
-Mhm, już od weekendu wstecz.
-To kiedy powinienem zadzwonić, żeby umówić się na weekend za dwa tygodnie?
Powiedziałam, że oddzwonię. Swoją drogą, z niego też musi być niezły supersingiel, skoro nie może się ze mną spotkać w tym tygodniu.
-Wiesz, do piatku jestem koszmarnie zajęty, w przyszłym tygodniu pewnie będzie tak samo.
Kompletnie nie rozumiem.
No ale.
Sylwester wcale się nie skończył w Plasticu.
Najpierw szturmem uderzyliśmy na Prozak. No, już wtedy, kiedy się odnalazłam.
Iza, może ty opowiesz resztę?
W zestawie- Izz i ja, Milena i Supersurfer, Olek i ich koleżanki, no i Maślak (dobrze pamiętam?).
Tańczyliśmy w Kitschu do siódmej rano.
Pewnie tańczylibyśmy dłużej, gdyby powoli nie zaczęli zamykać.
Olek podbił podeścik i rurkę. Ja- najprawdziwszego Brazylijczyka. (Wybaczycie?!) Milena- cały czas podbijała Superserfera. Iza- noo, uszanowanko!
Było cudownie! Cu-do-wnie!



c.d.n.


Brak komentarzy: