2007/01/08

::we rock hard!

Las Vegas Mieszkano- reaktywacja.
Las Vegas Mieszkano po Sylwestrze.

Neverending party.
A wszystko zaczęło się jeszcze w starym roku. Od Potencjuszy.

Bo kto widział- żeby na tańce przychodzić w bluzie z napisem POTENCJA?
Biedne dziewczyny- my.
Biedna ja, bo każdej z osobna obiecałam litr wódki, jeśli poderwie jednego z Potencjuszy. (Korzystając z okazji- oswiadczam, że nie wchodzę już w żadne układy i zakłady dotyczące płci przeciwnej. Izzzz, słyszałaś? Nie wchodzę i koniec.)

No dobra, ale czy ktoś już sprawdzał, czy miejscowość o nazwie POTENZA naprawdę istnieje?
Do dziś zastanawiam się nad tym codziennie przed zaśnięciem.

I tak- niepotrzebnie zdradziłyśmy się z naszym włoskim. Niepotrzebnie zaczęłyśmy wznosić toasty- Zaaaa poteeeeencjęęęę! i niepotrzebnie Natalia powiedziała Potencjuszom, że owego wieczoru mam zamiar wypić 12 piw.

Potenjusz Mileny był zdecydowanie najlepszy.
Potencjusz Iz- replika Angelo, jeśli dobrze się rozumiemy.
Mój Potencjusz- wydawał się ćwierćinteligentem. Mówił do mnie po francjusku, kompletnie nie radził sobiez angielskim. Kiedy zadzwonił dzień później- okazało się, że jego angielski jest perfekcyjny. Nic z tego nie rozumiem.

Aaaaa, na imię miał Cziczio. No, takie zdrobienie od Francesco.

Potencjusz Natalii- mamma mia! Jeśli kiedykolwiek wyobrażałam sobie małego szarego złoczyńcę, mordercę- to a pewno miał on twarz tego Potencjusza.

Ostatni toast wypiliśmy około 6 rano, krzycząc:
AAAAA POOOOTENNNNCJAAAA!
Tak naprawdę nie wiadomo- czy my piliśmy za potencję czy za Potenzę?

Wiadomo, że moi goście wylegiwali się w łóźkach do południa, a ja już o 8 rano w świetnym humorze pojawiłam się w pracy. Wskoczyłam w fartuszek Make up artist i usiadłam przy stoliczku do manicure`u.

-Dużo brokatu na paznokcie poproszę i błagam, nie pytaj, co robiłam wczoraj wieczorem.

Angela umierała ze śmiechu.

Później popełniłam największy grzech makijażowy.

Namalowałam Odyseję Kosmiczną.

W tym miejscu pozdrawiam tę panią, mam nadzieję że makijaż trzymał się całą noc, bo nic więcej na jego temat nie mogę powiedzieć. Białe brokatowe trójkąty w okolicy oka, białe włosy, srebrna suienka, grubo nałożony na usta brokat. Biały brokat. Fajne, nie?
Aaaaa, i mocno opalona skóra, coś w okolicy rodzynki, bleeeeeee.

Przez następne kilka godzin przeżywałam kryzys twórczy, jeśli można to tak nazwać. Do czasu, aż zobaczyłam siostry Maciejewskie kompletujące strój Sylwestrowy na ostatnią chwilę.
Jakieś pół godziny później zobaczyłam Mężczyznę Mojego Życia. Stał samotnie przy kasie i rozglądał się, widocznie zagubiony. Podbiegłam najszybciej jak się dało, oczywiście.
Z romansu nici. Bo- po pierwsze- płacił za zapach, którego po prostu nie znoszę. Aqua di Gio. Po drugie- płacił amerykańską kartą kredytową.
Wpadłam w jeszcze większą depresję. Mhm. Pewnie łatwo wam wyobrazić sobie mnie w głębokiej depresji, bo Odyseja Kosmiczna, bo Absolutnie Idealny Meżczyzna? Łatwo?
-Buuuu, buuuu, buuuuuuuuuuu! I tak ładnie się do mnie uśmiechnął! (Coś w tym stylu, tylko trochę głośniej.)
Z pracy wyszłam mocno spóźniona.

Dotarliśmy do domu około czwartej, piątej. Zrobiła się kolejka do wanny.
Oczywiście ja wcisnęłam się jako pierwsza. Śmierdząca pizzą serową. Zmęczona, po JEDNEJ GODZINIE SNU. Krzycząca: -Ktoooooo zrooooobi mi drinka?

Radek wycisnał kilo cytryn. Łyżeczką.
Kala, dlaczego nie powiedziałaś swojemu chłopakowi że mamy wyciskarkę?

I tak zaczął się nasz Sylwester. Wódką z cytryną. Żubrówką z sokiem. Szampanem. Pizzą serową, sałatkami, śledziami.
Obcinaniem włosów i kręceniem ich na papiloty. Obcinaniem i prostowaniem.
PPięcioma dziewczynami w naszej różowej łazience, zdjęciami w wannie, krzykami:
-Ktooo widział moją superbieliznę?
-Kto mi posmaruje plecy samoopalaczem?
-Macie taśmę klejącą?
-Aaaaaa! Co ja mam na głowie! (to ja!)
-Wypuścić Rychona!
-Karolina odczep się od mojego drinka!
-Naprawdę nie macie kieliszków do wódki?

I makijaże. W tym roku królował Double Wear i brokaty z You&Eye.
Fryzury? W tej materii królowała Milena.
Stroje? Zupełna dowolność.

-Szybko, róbcie zdjecie Izonowi. Wygląda jak Paris Hiton!

W tramwaju śpiewaliśmy.
-Dziewiętnaście miał lat! Nazywał siebie Czikiczikiczikitaaaa!

Izonek zniesmaczony zerkał na nas spod byka.

Przyznaję, kompletnie przegapiłam północ. Wiem tylko, że rozmawiałam z Mamą przez telefon.
Przegapiłam też moment, kiedy Karolina i Radek wyszli- po angielsku.

To pewnie wtedy zrodziło się moje nowe postanowienie noworoczne. Bo gdybym rok temu o tej porze pisała bloga, pewnie możnaby na nim przeczytać, że w nadchodzącym roku postanawiam być szczęśliwym singlem. Rok temu hasło brzmiało- ROK BEZ CHŁOPAKA. Wyszło- czasami mniej, czasami bardziej. Ogólne założenie zostało zrealizowane. Założenie? Cel- osiągnięty.

Izonku, w ten sposób chciałam ci przekazać, jak bardzo jestem szczęśliwa z tobą, na Pomorskiej, z Mikołajem, z naszymi nieskrępowanymi wyprawami na jedno piwo.

Cel na ten rok? Postanowienie?
-Rok temu byłam tylko singlem. Czasy się zmieniają, człowiek ewoluuje.
Singiel zmienia się w supersingla.
W tym roku jestem supersinglem.

Tak oto zyskałam nowy przydomek i już, już myślałam o tym, jakby tu zmienić nazwę bloga na SUPERSINGLE.PL.

-Czym się różni supersingiel od singla?
(Przemilcze fakt o superbieliźnie- Kala, Izon? :))
-Zwykły singiel nie czeka na telefon. Supersingiel tym bardziej. Męski supersingiel dzwoni zawsze cztery dni po pierwszym spotkaniu. Czyta Playboya i stosuje się do jego porad. Damski supersingiel w odpowiedzi na jego telefon mówi: -Wiesz, ten weekend mam zajęty, możemy spotkać się w okolicy środy w przyszłym tygodniu. Zadzwoń, hmmm, może w poniedziałek wieczorem, to się dokładnie dogadamy. Oczywiście damski supersingiel czyta Cosmo, zawsze nosi jego miniwersję w torebce i w razie potrzeby szuka prawidłowego schematu zachowań wśrod artykułów w gazecie.

Męski supersingiel zapomina zadzwonić.
Damski supersingiel edytuje sobie jego numer telefonu. Zapisuje jako: DYSKRECJA! NIE ODBIERAJ!

(Czwartek. Leżę półnaga w gabinecie Kanebo. Masaż kolan, umieram ze śmiechu. Dzwoni telefon. Zastrzeżony. Myślałam że Mama. -Karola, mogę odebrać?
-Cześć, supersinglu. Jak się czujesz po Supersylwestrze?
Zawał. Zawał na miejscu.
-Cześć. Całkiem, całkiem.
-Wiem, ze supersingle wolą chodzić do kina samemu. Ale może zrobisz wyjątek i pójdziemy na Marię Antoninę?
(Ja mówiłam coś takiego?)
-Wiesz, nie mogę teraz rozmawiac. Wyślij mi smsem twój numer telefonu to oddzwonię. Wstępnie możemy się umówić na przyszły tydzień, bo ten weekend już mam zajęty.
(Ha! Supersingiel!)
-Ok, rozumiem. Miłego dnia.

I nie zadzwonił już więcej. Przypomina mi się About a Boy: -Single Parents Alone Together!




c.d.n.

w końcu to 7 dniowy sylwester :)

2 komentarze:

k.niedzielska pisze...

1. bylo przecudownie!
2. pamietam tramwajowe spiewy ale zeby "czikiczikicziki ta", wyjasnij mi to, ja tez to spiewalam ?
3. moj chlopak R. jest jak McGyver i niepotrzebne mu zadne wyciskarki zeby zrobic super drinka sylwestrowego
4. a co do wymykania sie... super single upijają sie i do rana wrzeszczą o potencji..a super pary.. upijają się i.....
...
znikają :)


czekam na piątek! do zobaczenia:*

aniii pisze...

spiewali wszyscy, jedna iza wylamala sie z konwencji :P:P

co do chlopaka R.----> patrz nowego posta :D:D:D:D


haaaaaaa
nadjeeeeezdzam!!!!